Jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać?
Muszę Ci się do czegoś przyznać, drogi czytelniku. Zrobiłem coś, z czego nie jestem dumny. Coś, co wielokrotnie, między wierszami, krytykowałem. Coś, co jest zasadniczo sprzeczne z moimi przekonaniami.
Kupiłem chlebak.
„Chlebak? A co w tym złego?” – myślisz. Niby nic, ot pojemnik na pieczywo. No właśnie, niby…
Jest taki sklep – DUKA. Kojarzysz? Najogólniej rzecz ujmując sprzedają w nim wyposażenie gospodarstwa domowego. Talerze, sztućce, świeczniki, otwieracze do wina i, między innymi, chlebaki właśnie.
Byłem tam w zeszłym tygodniu z szanowną małżonką. I mieli tam taki jeden chlebak w moim (czyt. mojej małżonki) guście. O taki:

Widząc nasze zainteresowanie, pani ekspedientka poczuła krew.
„Widzę, że spodobał się Państwu nasz chlebak. W ogóle mnie to nie dziwi, bowiem cieszy się on bardzo dużym zainteresowaniem. Nie dość, że ładny, to jakże praktyczny! Oprócz wbudowanej funkcji przechowywania pieczywa, posiada także przykrywkę, która – uwaga – może służyć jako deska do krojenia… pieczywa!
Czujecie Państwo tę ergonomię? Otwieracie chlebak – kładziecie deskę na blacie – wyciągacie chleb – kładziecie na desce – kroicie – odkładacie chleb – zamykacie chlebak.”
Żona zachwycona, ja ledwo powstrzymałem oklaski. Od razu wiedziałem, że chcę go mieć, bez względu na cenę. Bo ile może kosztować chlebak?
219zł
„To my się jeszcze zastanowimy” – rzuciłem w stronę ekspedientki i wyszedłem w popłochu, nim ta wyciągnęła asa z rękawa w postaci 5-procentowego rabatu na kolejne zakupy…
„Znajdziemy taki sam na Alleniedrogo, kochanie” – pocieszyłem żonę, którą cena zdruzgotała równie mocno.
I wiesz co, czytelniku? Znaleźliśmy! W pierwszej chwili wydawał się równie ładny, co tamten. Gdy zobaczyłem cenę – 39,50zł – spodobał mi się nawet bardziej od oryginału.
39,50zł zamiast 219zł? Toż to prawie 6 razy taniej!
Bez zastanowienia kliknąłem w „kup teraz”, zapłaciłem i otworzyłem piwo, żeby uczcić to małe, prywatne zwycięstwo nad „złodziejami z DUKI”…

Kilka dni później nowy chlebak był już z nami. Nienagannie zapakowany w folię termokurczliwą prezentował się równie dobrze, co na zdjęciu. Ha!
I wtedy odpakowałem go z folii…
Cóż – nie pachniał najlepiej. Dość powiedzieć, że zaraz po rozpakowaniu, zamiast na blacie, wylądował na balkonie.
„Dobra jest, smród wywietrzeje, a w kieszeni 180zł zostało” – pomyślałem.
8 godzin później, gdy okazało się, że nie wywietrzało, dotarło do mnie, że prawie 6 razy taniej nie bierze się znikąd…
Nie chciałbym, żebyś źle zrozumiał moje intencje, drogi czytelniku. Czasami warto kupić tanio / taniej, bo na drożej nas nie stać, albo nie mamy takiej potrzeby. Nie ma w tym absolutnie nic złego.
Kupując tanio idziemy jednak na kompromis. Miejmy tego świadomość i przestańmy się oszukiwać, że może być dużo taniej i tak samo dobrze. Nie może.
Jeśli nie widzisz różnicy i zastanawiasz się, po co przepłacać – spróbuj bardziej wytężyć wzrok. Gwarantuję Ci, że ową różnicę dostrzeżesz.
Albo poczujesz, po rozpakowaniu z folii…
Czytaj także:
-
Po co mi (dobra) strona internetowa?
Strona internetowa jest jak zupa pomidorowa. Nie tylko pięknie pachnie, wygląda i smakuje, ale – przede wszystkim – możesz się nią najeść do syta. Tak samo jest z dobrą stroną internetową…
Czasami się nie opłaca, ale czy nie warto?
Nowy rok – czas postanowień. Dość mocno się nad tym tematem ostatnio zastanawiałem. Cóż mogę sobie postanowić, aby – w razie powodzenia – rok 2017 uznać za udany. Szczęśliwym zrządzeniem […]
A może chcesz poznać mnie bliżej, lub przejrzeć moje portfolio?
Dodaj komentarz